Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kresowiak z miasteczka Kraków. Mam przejechane 105942.65 kilometrów w tym 22.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.90 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 367013 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kresowiak.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

szosa

Dystans całkowity:40755.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:1580:04
Średnia prędkość:25.58 km/h
Maksymalna prędkość:82.40 km/h
Suma podjazdów:284947 m
Maks. tętno maksymalne:207 (112 %)
Maks. tętno średnie:167 (101 %)
Suma kalorii:830349 kcal
Liczba aktywności:277
Średnio na aktywność:147.13 km i 5h 44m
Więcej statystyk
  • DST 110.00km
  • Czas 04:25
  • VAVG 24.91km/h
  • Kalorie 3238kcal
  • Podjazdy 970m
  • Sprzęt Romet Huragan Team kustom
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jedenaście lat na szosie

Sobota, 18 marca 2023 · dodano: 19.03.2023 | Komentarze 0

Wciąż to samo - zmienia się pogoda i wiek


Kategoria szosa


  • DST 115.00km
  • Czas 04:41
  • VAVG 24.56km/h
  • Kalorie 3072kcal
  • Podjazdy 1029m
  • Sprzęt Romet Huragan Team kustom
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zrób mi huragan, zrób mi huragan

Sobota, 29 października 2022 · dodano: 29.10.2022 | Komentarze 0

Kupię ci Romet Huragan


Kategoria szosa


  • DST 155.00km
  • Czas 07:40
  • VAVG 20.22km/h
  • Kalorie 3825kcal
  • Podjazdy 455m
  • Sprzęt Romet Huragan Team kustom
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad Nidą, Wisłą i Dunajcem + NA I Z DWORCA

Sobota, 1 października 2022 · dodano: 01.10.2022 | Komentarze 0

Wypadałoby zacząć od wzmianki, że pociąg mający start Krakowie złapał trzydziestominutowe opóźnienie w podstawieniu go na peron. Na Ponidziu pochmurno, ale jak zwykle czarująco, niezależnie od pory roku. Pojechałem sobie obejrzeć parę nowych miejsc, obwodnicę Pińczowa, stepowe enklawy w okolicach Skorocic i grodzisko w Wiślicy. Na Powiślu Dąbrowskim zaczyna padać mżawka 0,1 mm, której się spodziewałem, ale Ventusky w międzyczasie się odświeżył i pokazał 2 mm, czego się zupełnie nie spodziewałem, jazdy na szosie w deszczu BARDZO nie lubię. To ostatni raz, kiedy się sugeruję wskazaniami tej strony. Przemoczony i skostniały dojechałem do Tarnowa. Na szczęście wziąłem ubrania na zmianę, bo inaczej byłaby bieda. Wieczorem będzie pita podróba Grzańca Galicyjskiego na rozgrzanie.


Kategoria szosa


  • DST 105.00km
  • Czas 03:40
  • VAVG 28.64km/h
  • Kalorie 2761kcal
  • Podjazdy 572m
  • Sprzęt Romet Huragan Team kustom
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tytoń, dynie i długie cienie Ride

Piątek, 9 września 2022 · dodano: 11.09.2022 | Komentarze 0

Za Proszowicami baba w czarnymi Audi A3 wymusza pierwszeństwo, co kończy się moim ostrym hamowaniem. Zero refleksji z jej strony, ameba umysłowa. Reszta przejażdżki bardzo miła, za Nowym Brzeskiem na koło siada mi ktoś i holuję go do Niepołomic przy o g r o m n e j prędkości. Siła jest nadal. Po powrocie wypite 10% kraftowe piwo i teraz sobie siedzę wstawiony na kanapie i będę czytać kolejną książkę Murakamiego. Piąteczek wieczór i humor gituwa.


Kategoria szosa


  • DST 712.00km
  • Czas 35:30
  • VAVG 20.06km/h
  • Kalorie 17205kcal
  • Podjazdy 2261m
  • Sprzęt Romet Huragan Team kustom
  • Aktywność Jazda na rowerze

The longest journey + z dworca

Niedziela, 28 sierpnia 2022 · dodano: 29.08.2022 | Komentarze 0

Prolog
Największym rowerowym marzeniem było zawsze wybrać się nad morze, najchętniej do Kołobrzegu. Jednakże zmienne w postaci dogodnych dróg do jazdy samemu nocą, zmienności pogody, formy sportowej i przede wszystkim konieczność jazdy w sobotę i niedzielę oraz błahej dostępności biletów PKP na rower zmusiły do wybrania tego czasu na podjęcie próby dotarcia do Gdyni.
I - Jurajskie obrzeża
Wyjazd 05:30. W Imbramowicach leży Ducato w rowie. Trasę do Wolbromia przejechałbym już zamkniętymi oczami, więc włączam interesujące mnie treści i wkładam słuchawkę do prawego ucha. Działa, jest bezpiecznie, nie ma nudy. Za Wolbromiem więcej pagórków, nie szarżuję, na spokojnie. Sejls reprezentatiw prawie rozjeżdża psa na środku jezdni. Pogoda sprzyja, nie ma upału, wieje leciutki wiaterek z południowego wschodu, znacznie pomagający w jeździe. Trzymam 29km/h i koło 12 docieram do Kleszczowa, gdzie biorę prysznic, podgrzewam 400g pierogów z mięsem Swojska Chata z Biedronki i piję dwie kawy z dużą ilością cukru. Po godzinie wyruszam dalej.
II - Płaskopolska
Na osi Szczerców - Buczek - Uniejów następuje blitzkrieg, asfalty są w standardzie Podkarpackim, czy dobre, a to raczej wyjątek w łódzkiem. Za dużo do oglądania nie ma, płasko, kukurydza, piach. Średnia oscyluje w okolicach 30 km/h, a puls 130, czyli dzieją się rzeczy niestworzone. Przed Kłodawą zaczyna zmierzchać, włączam lampki i ubieram się cieplej. Kłodawa wygląda brzydko, rynek zaniedbany, a co gorsza jakiś podczłowiek w bmw strzelał z wydechu. Nadchodzi noc.
III - Noc
Noc zastaje mnie za Kłodawą, wcześniej niż planowałem. Po godzinie dojeżdżam do DK 91, którą polecali mi Drożdżówkarze i bardzo za tę radę dziękuję! Asfaltowe pobocze ma 1,5 m, można na luzie jechać i nie bać się potrącenia, ani nagłego wyskoku dzikich zwierząt. Co kilka kilometrów stacja benzynowa lub miasteczko ze sklepem. Moim zdaniem najlepszy pomysł na nocną jazdę gdziekolwiek na północ. Lub południe.
Dojeżdżam do Włocławka, gdzie stołuję się w McD i oglądam instalacje chemiczne, wyglądają olśniewająco w nocy. Ogólnie Włocławek jest elegancko uporządkowany rowerowo, są ścieżki, znaki zakazu wjazdu na głównych drogach. Gdzieś o tym czasie zaczyna boleć mnie tyłek od siedzenia i bardzo chciałbym zmyć z siebie kożuch brudu, niestety nie ma nigdzie stacji z prysznicem. Jest godzina duchów, a ja czuję już zmęczenie i senność.
Na DK91 w nocy jest całkiem spory ruch, zwłaszcza między Włocławkiem a Toruniem, pewnie ludzie oszczędzają na A1. Drogi idą tam równolegle 10 metrów od siebie. W Toruniu dużo sobie obiecuję po jednym Lotosie na wylotówce, ale nie dość że nie ma prysznica, to jeszcze stacja jest zamknięta, bo noc. Uprzejma ekspedientka łaskawie jednak pozwala wykonać jedynkę w WC, a nie krzakach jak przez większość dnia.
Jest druga w nocy, moje morale spada, pupa boli, trzeba często nacierać Sudokremem. Prędkość spada do 26km/h, uporczywie wpatruję się w wiązkę światła, godziny mijają. 20 km przed Grudziądzem (ok. 450km)mam kryzys ogólnego wyczerpania, na stacji piję energetyka i zamykam oczy na 15 min. Ruszam w stronę Grudziądza, na Orlenie jem hotdoga, kawę i czipsy. Nastaje świt.
IV - Kociewie i Kaszuby
Do mety zostaje jakieś 200 km, na szczęście jest szósta rano, a pociąg o 19. Mogę się wlec bez strachu, jedynie średnia spada, ale nie zależy mi na niej. Przed Gniewem zaczynają się pagórki, trzeba wziąć się w garść i dać z siebie wszystko na ostetnim etapie. Zaczynam wierzyć, że może się udać dojechać do Gdyni.
Nie przewidziałem jedynie tego, że to ostatni wikend wakacji, a Kaszuby są turystycznym celem ludzi z Trójmiasta. Okolice Kościerzyny i Kartuz to drogi wojewódzkie zawalone samochodami, zaczynam żałować wyboru i tęsknię za nocnym spokojem. Nie dość, że jestem już poważnie zmęczony, to muszę wytężać zmysły, by nie wpaść do dziury ani zostać potrąconym przez audi, jednak ta patola występuje jak Polska długa i szeroka. Gdzieś przy drodze dostrzegam jezioro z plażą, więc zbaczam z trasy, rozbieram się i wbijam do wody. Pomysł był doskonały, nie zgorszyłem zbyt wielu osób, za to po tym zabiegu przestało mnie boleć ciało, a zwłaszcza pupa. No i warstwa soli zniknęła z ciała. Wracam na ścieżkę, morale szybuje. W Kościerzynie krótka przerwa na oglądnięcie rynku - ładnie. Dalej duży ruch, dziurawe drogi, ciasno, nieprzyjemnie, odliczam kilometry. Wjazd do Gdyni to jakiś koszmar, wszystko rozkopane, ścieżka rowerowa, która się naprzemiennie zaczyna i kończy, ruch jak na Floriańskiej. Ale mam to gdzieś, bo wiem, że dojadę do tej plaży już wkrótce. Dojechałem, ale nie miałem siły się tym cieszyć.
V - epilog
Czy byłbym w stanie pojechać dalej? Gdyby nie nieznośny ból tyłka - tak. To nie wina siodła, gdyż jest rewelacyjne, to długotrwałe przebywanie w nienaturalnej pozycji sprawia ból. Powyżej pewnego pułapu wysiłku, zmęczenie przestaje odgrywać rolę, tętno zatrzymuje się na 130 bpm i nie chce rosnąć, a dosypywany cukier i kofeina nie pomagają. Natomiast dwóch nieprzespanych nocy nie wytrzymałbym na pewno. Mogę sobie tu poteoretyzować - chciałem dojechać nad morze i to zrobiłem, reszta to tylko refleksje, które tu zapisuję na szybko, aby nie zapomnieć.
Na pewno doskonałym wyborem była DK91, jak sobie pomyślę o jakichś dziurawych DW w zachodniopomorskiem o 3:30 AM, to przechodzi mnie dreszcz.
Dobrze byłoby też mieć nagranego audiobooka, ludzkiego głosu lepiej się słucha na słuchawce a niżeli każdej z płyt Metallici poza pierwszymi czterema świętymi.
Poszukałbym sobie też miejsca z drugim prysznicem, nic nie przynosi takiej ulgi jak zimna woda. Zapasowe gacie raczej nie zmieściłyby mi się do 17l tobołka Apidury.
Zostawianie wymagającego odcinka na koniec było niemądre, teraz inaczej narysowałbym końcówkę. Coś by się wymyśliło; zraziłem się tylko do Kaszub.
Sprzęt jak zwykle nie zawiódł, generalnie Campa, Romet i Vittoria nigdy mnie nie zawiodły i tak ma zostać. Ciało też wytrzymało, jeden jedyny skurcz złapał mnie w Uniejowie i już nie wrócił. Minimalne rozciąganie mięśnia czworogłowego uda prawej nogi załatwiło problem. Dobrze być silnym.
Dziękuję przede wszystkim Ewelinie za podtrzymywanie na duchu w ciężkich momentach oraz sobie samemu za roztropność i zdrowy rozsądek.


Kategoria szosa


  • DST 280.00km
  • Czas 11:40
  • VAVG 24.00km/h
  • Kalorie 6709kcal
  • Podjazdy 682m
  • Sprzęt Romet Huragan Team kustom
  • Aktywność Jazda na rowerze

Aktywne korzystanie ze zniżki 33% dla HDK na przejazdy pociągami, itp. + na i z dworca

Niedziela, 21 sierpnia 2022 · dodano: 21.08.2022 | Komentarze 0

Najpierw 100 km po lasach i wioskach, reszta po polach i wioskach. Nic ciekawego dzisiaj nie wiedziałem. No może w centrum Cieszanowa czterdziestoletniego kuca zmęczonego festiwalem, gdyby nie on, to byłoby jak w mieście widmo z westernów, z biegaczami pustynnymi turlającymi się po drodze.


Kategoria szosa


  • DST 104.00km
  • Czas 04:05
  • VAVG 25.47km/h
  • Kalorie 2531kcal
  • Podjazdy 852m
  • Sprzęt Romet Huragan Team kustom
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przez kapuściane zagony + z dworca

Środa, 3 sierpnia 2022 · dodano: 03.08.2022 | Komentarze 0

Głośnik bluetooth to jednak kiepskie rozwiązanie, szum wiatru zagłusza odbiór


Kategoria szosa


  • DST 187.00km
  • Czas 09:06
  • VAVG 20.55km/h
  • Kalorie 4062kcal
  • Podjazdy 342m
  • Sprzęt Romet Huragan Team kustom
  • Aktywność Jazda na rowerze

I wyszedł drugi koń rydzy; a temu, który na nim siedział, dano, aby odjął pokój z ziemi, a iżby jedni drugich zabijali, i dano mu miecz wiel

Piątek, 29 lipca 2022 · dodano: 31.07.2022 | Komentarze 0

Po opuszczeniu zapadłego Zgierza i przebiciu się przez poranne korki pod Łodzią, gnany wschodnim wiatrem, kieruję się na zachód. Tereny typowo rolnicze, ziemia piaszczysta i licha, zatem pewnie stąd emigrowano do Ziemi Obiecanej. Asfalt całkiem niezły. Dzień pragnę zakończyć spotkaniem ludzi niewidzianych rok, a także zjedzeniem dużej ilości mięsa i wypiciem min. trzech piw marki Namysłów.


Kategoria szosa


  • DST 213.00km
  • Czas 09:40
  • VAVG 22.03km/h
  • Kalorie 5000kcal
  • Podjazdy 610m
  • Sprzęt Romet Huragan Team kustom
  • Aktywność Jazda na rowerze

Interior + na dworzec

Czwartek, 28 lipca 2022 · dodano: 31.07.2022 | Komentarze 0

Całodzienna monotonia urozmaicana tylko czasem trąbieniem kierowców, leśną prostytutką (nie korzystałem) za Żyrardowem i wpadaniem w dziury. Dojechałem do Zgierza i najchętniej bym stąd uciekł. Całe miasto popisane sprejem, żwir i piach przed drewnianymi domami, smród, porzucone samochody. Jutro skoro świt stąd uciekam i na pewno nigdy nie wrócę, tak mi dopomóż Bóg.


Kategoria szosa


  • DST 240.00km
  • Czas 11:40
  • VAVG 20.57km/h
  • Kalorie 4848kcal
  • Podjazdy 890m
  • Sprzęt Romet Huragan Team kustom
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lubelszczyzna + z dworca

Niedziela, 24 lipca 2022 · dodano: 25.07.2022 | Komentarze 0

Rano śniadanie w McD, następnie szybkie kilometry z wiatrem w plecy przeplatane wizytami na Orlenach i w McD oraz sklepach spożywczych. Temperatura znacznie bardziej ludzka. Oferta kulturalna niewielka, za to krajobrazy ciekawe. Punktem kulminacyjnym dnia gigantyczny mural Papaja w Stalowej Woli, którego przywilej oglądania spotkał mnie po raz wtóry.


Kategoria szosa